Zakupy to jeden z nieodłącznych elementów naszego życia, wszyscy chodzimy do sklepów (lub robimy to przez Internet), a w dużych miastach szczególnie często. Można powiedzieć, że w mieście jesteśmy wyjątkowo uzależnieni od zakupów, bo przecież nie jesteśmy w stanie sami sobie wyprodukować towarów, nawet tych spożywczych, nie mówiąc już np. o ubraniach. Takie czasy, kiedyś sklepów nie było, a jakoś się żyło, gdyby dziś raptem zabrakło sklepów, to prawdopodobnie byśmy pomarli. A przynajmniej część ludzkości.
Supermarkety, małe wyspecjalizowane sklepiki, sklepy całodobowe, spożywczaki, warzywniaki, rynek, centra handlowe, piekarnie, budki z pieczywem. Chyba na całym świecie jest podobnie, w Rosji też. Ale jednak pewne różnice między polskimi a rosyjskimi sklepami są. Supermarkety są dosyć dobrze zaopatrzone, ale pewnych produktów nie można dostać, nawet w tych lepszych, które słyną z tego, że znajdzie się w nich wszystko (kuchnie świata i tym podobne). Na przykład nie znalazłam w sklepach budyniu w proszku i nie mogę znaleźć wyjaśnienia, nie powiedziałabym, że to produkt typowo polski. Kolejna sprawa, trzeba koniecznie sprawdzać daty ważności na produktach, bo często się zdarza, że są one już po terminie. Czego jest najwięcej w rosyjskich supermarketach? Słodyczy. Czekolady, ogromnych rozmiarów bombonierki, torty, ciasta, ciasteczka, lody - tu zawsze znajdziemy duży wybór. Dość duży wybór alkoholi, nawet w mniejszych sklepach. I ciekawostka, o której należy pamiętać, robiąc zakupy. W Rosji obowiązuje limit godzinowy na zakup alkoholu związany z inicjatywą przeciwdziałania negatywnym skutkom bycia pod jego wpływem (wandalizm, gwałty, wypadki drogowe), w Moskwie można kupować go do godziny 23:00, natomiast poza Moskwą (z tego, czego się dowiedziałam od znajomych) o godzinę mniej, czyli do 22:00. Po tej godzinie nie sprzedadzą nam alkoholu.
W rosyjskim supermarkecie spotkamy znajome produkty, międzynarodowe marki (masła i sery President, czekolady Milka i Alpen Gold, serki Almette), a nawet nasze - polskie. Zadziwiające, że jednymi z najstarszych, najbardziej rozpoznawalnych i najczęściej kupowanych przypraw są te produkowane przez firmę CYKORIA.
Za małe zakupy w rosyjskim supermarkecie zapłacimy ok 700 rubli, czyli 70 zł - dość drogo (czyt. W wielkim mieście na co dzień).
W tunelach podziemnych najwięcej jest budek z różnego rodzaju pieczywem i ciastkami, nie tylko rosyjskimi, ale np. ormiańskimi, czeczeńskimi, gruzińskimi. Struktura demograficzna Rosji, a szczególnie Moskwy, pozwala na popróbowanie specjałów różnych narodów w jednym miejscu, bo oprócz tych małych kulinarnych elementów, jak pieczywo, jest pełno różnych restauracji, które prowadzone są przez rodowitych przedstawicieli poszczególnych kultur.
Jeśli chodzi o standardy obsługi w sklepach, to w supermarkecie jest to typowe dla tego rodzaju sklepu podejście do klienta, czyli dziękuję, do widzenia i zapraszam ponownie :-) I panie kasjerki również proszą o drobne. W małych sklepach spożywczych, w których towar podaje sprzedawca, kontakt jest bardziej luźny, naturalny, bez formułek, bez narzucania się. Przyjemność zakupów w takim sklepie zależy od osobowości sprzedawcy, w niektórych sklepikach są oni "humorzaści", czasem się kłócą lub są niemili, ma się wrażenie, że nie zależy im, aby klient u nich kupował, żeby mu się podobało, żeby wracał. Jak kocha, to wróci.
W centrach handlowych znajdziemy ulubione sieciówki, takie jak Zara, New Yorker, Reserved. Ceny na przykład w rosyjskim New Yorkerze wiele od polskich się nie różnią. Oprócz tych popularnych, międzynarodowych, natkniemy się również na rosyjskie sieciówki, typu TVOYE (czyli tanie ciuchy i buty dobrej jakości, dużo przecen). Co szczególnie rzuciło mi się w oczy, to wysokie ceny jeansów w rosyjskich sklepach (a z kolei w tych tańszych albo jeansów nie ma, albo jakieś takie dziwnie skrojone...). Niektóre centra handlowe to prawdziwe świątynie konsumpcji, ogromne, naszpikowane wszystkimi możliwymi sklepami, restauracjami, kawiarniami, punktami usługowymi. Co mnie zbulwersowało w moskiewskiej świątyni handlu (w centrum, tuż przy Kremlu) to płatne toalety, i to za aż 20 rubli od osoby (2 złote). Dobrze, że w Polsce jeszcze na to nie wpadli :-)
Jeśli będziemy kupować umiejętnie, to nie potrzeba fortuny, żeby wymienić lub odświeżyć garderobę w moskiewskim centrum handlowym. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie iść. No ale jeśli ktoś chce poszaleć, to już zupełnie inna sprawa, i na inną kieszeń :-)
Na zdjęciu kawałek wspomnianego centrum handlowego - Ochotnyj riad (Охотный ряд):
Zdjęcie: własne
Witam ! Prawda budyniu nie uświdczysz. A slodycze wszechobecne. Będąc po długiej podróży na Ałtaju znajomi przyjeli nas na dzień dobry tortem.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze wpisy.
Ja na budyń znalazłam sposób i ugotowałam taki własnej roboty, bo do ciasta mi był potrzebny :P A z tortami to właśnie ciekawe jest to, że w Polsce jest to raczej ciasto typowo na urodziny, a w Rosji praktycznie na każdą okazję - Nowy Rok na przykład. Bardzo mnie intryguje ten tort zwany ptasim mleczkiem, jeszcze nie miałam okazji go popróbować.
OdpowiedzUsuń