Nadeszła jesień. Moskiewskie ulice, skwery, trawniki zasypywane są kolorowymi liśćmi, które z uporem, niemalże codziennie, są sprzątane i pakowane w foliowe worki. I tak w kółko. Praca mozolna, ale nie sądzę, by ktoś na nią narzekał, w końcu to zarobek dla tych, którzy w swoich krajach (miastach, wsiach) zatrudnienia, choćby takiego, nie znaleźli.
Spacerując po Moskwie, tak po centrum, jak i po moim osiedlu, zauważam, jak wiele pracy jest tutaj jesienią, żeby utrzymać miasto w ładzie. Na każdym kroku ktoś coś robi - sprzątanie placów zabaw, mycie drzwi od klatek schodowych, zamiatanie liści, pielenie kwiatów, czyszczenie ulic. Wszędzie przewijają się ludzie w żółtych kamizelkach, którzy potem, w piątek, po tygodniu ciężkiej pracy, wracają do domów z siatkami pełnymi piwka i przekąsek, bo oto nadszedł weekend, odskocznia od codzienności, czas hulanki i swawoli :-)
Wszyscy to imigranci, którzy do Moskwy przyjechali właśnie za chlebem. Często zastanawiam się, jak im tutaj jest, czy są szczęśliwi, czy starcza im na utrzymanie i czy to prawda, że gnieżdżą się w ciasnych mieszkaniach, 20 osób w wynajętej dwupokojowej kwaterze. Czy tęsknią za domem, czy mają żony i dzieci, które tam zostały, czy raczej są to chłopcy, którzy rodziny pozakładają już w Moskwie, a sam pobyt tutaj to dla nich szansa na swobodniejsze, bardziej niezależne życie, tzw. wyrwanie się z domu rodzinnego do wielkiego miasta.
Tak to bywa, że kiedy zasiada się do napisania posta o czymś, temat schodzi na zupełnie inne tory. Miała byś jesienna wejściówka, a potem relacja z wizyty w pewnym obiekcie, ale jesień skojarzyła mi się z tymi liśćmi, liście ze sprzątającymi je ludźmi i tak dalej. Postanowiłam poświęcić post ludziom pracy, przyjezdnym z byłych republik radzieckich i dalszych regionów Rosji, którzy utrzymują Moskwę w czystości.
Imigranci w Moskwie trzymają się ze sobą, w swojej paczce, rozmawiają w swoim języku, łączą się w pary ze swoimi, jedzą dania swoich kuchni, które dostępne są na każdym kroku, a Rosjanie też je uwielbiają, o czym pisałam nie raz. Nie zauważyłam, żeby moskiewscy Tadżykowie czy Czeczeni, młodzi chłopcy w "tym wieku", zaczepiali kogoś, podrywali, gwizdali itp., co np. Turkowie w Niemczech robili nagminnie, czego efektem w moim przypadku (bywałam regularnie w Niemczech u rodziny) było liczne grono znajomych, bo jak poznało się z jednym, to zaraz jeszcze z pięcioma innymi kolegami czy braćmi. Do pewnego momentu i wieku było to fajne, fajnie było się pochwalić w szkole po przyjeździe do Polski, że ma się w Niemczech tylu przystojnych kumpli, z którymi jeszcze pisze się SMS-y! Zdjęcie z kumplami było już szczytem, wszystkie koleżanki ci zazdrościły. Jednak tak na prawdę wiele dziewczyn boi się samej chodzić po ulicach, szczególnie wieczorami, bo takie gwizdy i zaczepki różnie się kończą, a tamtejsi młodzi mężczyźni są bardzo pewni siebie i uparci, słowem, ciężko takiego spławić.
Dlaczego zaczęłam o niemieckich Turkach, a dlatego, że wizualnie podobni do nich imigranci moskiewscy są całkiem inni. Nie boję się przechodzić obok grupek Tadżyków, bo maksimum, na co ich stać w kwestii podrywu cudzoziemki, to przelotne spojrzenie. Sprawiają wrażenie zajętych sobą, głośnych wśród swoich, ale nieufnych i nieśmiałych do obcych, nieszkodliwych i jakiś takich... dobrych. Patrząc na nich, nie masz wrażenia, że jak przejdziesz obok, to zaraz cię taki będzie śledzić albo od razu napadnie. Nie ma się czego bać, to ludzie, którzy przyjechali tu pracować, a nie rozrabiać, nawet w weekendy na ławkach w parkach to głównie Rosjanie piją, a nie oni. Powodów ku temu jest wiele, choćby to, że wielu z nich jest tu nielegalnie, po co więc się wychylać, skoro piątkową imprezę równie dobrze można zrobić w domu? Bo picie w parkach i na placach zabaw jest tu bądź co bądź nielegalne, z czego nikt nic sobie nie robi, przykład mam pod swoim domem. Rosjanie się nie boją, imigranci tak.
Spotkałam kiedyś Tadżyka, który opowiedział nam swoją historię, jak w Holandii wymyślił jakiś superprojekt, który potem mu ukradli, przez co stracił szansę na ustawienie się przynajmniej na kilkanaście lat. Pokazywał swoje zdjęcie w gazecie, jakieś szkice, wykresy... Rozmawiał po angielsku, opowiadał o tym, jak mieszkał w USA przez kilka lat, dziwił się, dlaczego Europejka stara się o pobyt w Rosji, sam planował zdobywanie Europy, tylko jeszcze nie wiedział, gdzie teraz będzie próbował szczęścia. To pracowici ludzie, a wielu z nich ambitnych. Ten facet był twardy, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, jak nie tu, to tam. Wierzę w to, że w końcu się dorobi i osiądzie w jakimś kraju, przestanie koczować.
Zazwyczaj jest tak, że jeśli imigrantów jednej narodowości gdzieś jest wiele, wytwarza się stereotyp, mówi się że oni to są tacy i tacy. Jedyne, co słyszałam o imigrantach w Moskwie, to te mieszkanie w 20 osób, ale czy to prawda - nie wiem. I jeszcze coś, niektórzy mówią na nich czebureki. Obraźliwe? Raczej śmieszne, tak jak na torunian mówi się pierniki. Więcej nic nie słyszałam, ale wszyscy Rosjanie wiedzą, że są pracowici. Nie przyjeżdżają tu po to, żeby się obijać i podrywać dziewczyny.
Imigrantów w Moskwie jest tylu, że po kilku miesiącach mieszkania tutaj są dla mnie nieodłączną częścią tego miasta. To im Moskwa zawdzięcza czystość, marszrutki, które szybciej dojadą do celu niż autobus miejski, nielegalne, prywatne taksówki w środku nocy, kiedy już mało co jeździ, a w kieszeni tylko 100 rubli, pyszne czebureki i mnóstwo innych pyszności, o których gdzie indziej bym się nie dowiedziała. Co do czebureków, jest jedno miejsce, w którym sprzedają wyśmienite, świeżutkie, smażone na bieżąco, ale o tym może następnym razem, jeśli uda mi się trzymać planu i napisać o tym, co zaplanuję :-)
Stęskniłam się za blogiem podczas dłuższej nieobecności tu, czego efektem jest ten całkiem spontaniczny, długi post. Mam nadzieję, że jednak przyczyni on Wam więcej przyjemności niż znudzenia i przybliży nieco obraz imigranta ze wschodu w Moskwie - istotnego elementu tutejszego krajobrazu.
Źródło zdjęć: Internet
Dzięki za ten post :)
OdpowiedzUsuńA proszę bardzo! ;)
UsuńBardzo ciekawy post i wcale nie długi. Ja uwielbiam jak piszesz więcej! :) Za mało znam Moskwę ale mój mąż po tym jak przeczytałam mu Twój post powiedział "ale Czeczeni to nie są zbyt pracowici". Uważa że odróżniają się od pozostałych i myślą, że wszystko im się należy :P Generalnie o Czeczenach i Kaukazach mąż mówi, że generalizując mało czego się boją i oczywiście zdarzają się wśród nich ludzie dobrzy i uczciwi ale raczej mają niezbyt dobrą opinię wśród Rosjan.
OdpowiedzUsuńO Czeczenach to prawda, mój Mąż też potwierdza. Oprócz wielkiej dumy ze swojego pochodzenia ponoć reagują agresywnie np. na przypadkowe popchnięcie w metrze itp. sytuacje - nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. Policji bać się nie muszą, bo są tu legalnie. Mimo wszystko to nie ich widać i słychać w parkach na imprezkach ;) no i gdzieś czytałam, bodajże w Opowieściach z Rosji, że Czeczeni nienawidzą Rosjan, a pracę w Moskwie traktują jako ostatnią deskę ratunku, przyjeżdżają tu pracować, ale z nieukrywaną niechęcią.
UsuńTfu, oczywiście chodziło mi o to, że wśród Kaukazów Czeczeni są najtrudniejsi...przeziębienie mnie chyba odmóżdżyło...
OdpowiedzUsuńJesiennie, nostalgicznie, wzruszająco… i świetnie się czytało.
OdpowiedzUsuńBoję się jednak, że nie wszyscy Rosjanie tak doceniają emigrantów. Ja zwykle spotykałam się wśród znajomych Rosjan z bardzo stereotypowym myśleniem o tych, którzy do Moskwy przyjeżdżają za lepszym życiem. To prawda, że wielu emigrantów boi się policji, trudno się dziwić, służby emigracyjne są wobec nich bezwzględne. Złapani na pracy na czarno muszą dać łapówkę lub są deportowani do domu z zakazem wjazdu do Rosji na 10 lat i to sami muszą zapłacić za bilet. Widziałam ich w kajdankach w sądzie w Moskwie
Rosjanie nie doceniają, to przynajmniej ja docenię! :P toż widzę, kto pracuje, a kto się obija na ławkach przed moim blokiem.
Usuń:)
UsuńNapisz kiedyś jak Ciebie traktują jako emigrantkę w Rosji. Intuicja mi podpowiada, że trochę inaczej niż ,,Tadżyków"
Napiszę, ale dopiero za kilka lat, kiedy nazbiera się materiał. Było już kilkanaście pytań o pochodzenie, ale reakcje były dziwne, na pierwszy rzut oka wyrażały... zdziwienie. Myślę, że Polka w Rosji to dla sąsiadki czy pani ze sklepu wciąż zjawisko rzadkie, zupełnie nie oczekują takiej odpowiedzi, a z wyglądu raczej celują w Serbię czy Mołdawię, ew. Ukrainę. No to na razie mniej więcej tyle, pożyjemy, zobaczymy, w sumie na skromny post by wystarczyło, a i chęci nabrałam :)
UsuńMożna generalizować, nazywać ich leniami, darmozjadami i mnóstwem innych epitetów, lecz tak naprawdę czy wszyscy imigranci w każdym zakątku świata nie dzielą tego samego celu: lepsze życie, praca, chleb, lepsza przyszłość... W Stanach są wszystkie nacje, ale najbardziej widać latynosów. Większość z nich to normalni, ciężko pracujący (za grosze oczywiście) ludzie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiektórzy jeszcze uciekają ze swojego kraju w pogoni za miłością... choć w sumie można to wcisnąć w ramy lepszego życia albo marzenia o nim :-)
UsuńAle są też tacy, co nastawia się na socjal i pomoc bogatszego kraju - byle się do niego dostać. I wcale nie mam na myśli sytuacji, która teraz jest u nas, w PL.
UsuńW USA jest 5% Polaków, ja dziękuję. Jesteśmy tacy sami jak ONI
OdpowiedzUsuńDobrze napisane! Poproszę więcej takich reportażowych postów!
OdpowiedzUsuńPostaram się ;)
UsuńZ przyjemnością przeczytałam ten tekst. W ogóle to bardzo się cieszę, że trafiłam tutaj, bo już mi się podoba Twój sposób opowiadania rzeczywistości. No i samą Rosję - niezależnie od tego, co odpierdzielają w polityce - też lubię i z chęcią bym znowu pospacerowała po Moskwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Asia
P.S. Czebureki uwielbiam!
Bardzo lubię długie posty, zawsze w nich pojawia się takiego spontanicznego, co podnosi ich walor i dodaje smaczku. :) Dziękuję za wywołanie wspomnień, miło wspominam czasy podróżniczych wojaży. :) Dziś udaję się gdzieś głównie książkom i takim jak Twój ciekawym postom. :)
OdpowiedzUsuńPrzemawiają do mnie te fotografie....pięknie napisane i zdjęcia oddają odpowiedni klimat :)
OdpowiedzUsuńHej! Bardzo ciekawy wpis jak i tematyka bloga, zwłaszcza, że Polaków dotykaja bardzo podobne sytuacje i problemy na emigracji. Mieszkam w UK i wiele stereotypów o polakach jest bardzo krzywdzących, podczas gdy większość ludzi jest cicha, pracowita i bardzo imprezowa. :) Co nie zmienia faktu, że Brytyjczycy z reguły nas lubią.
OdpowiedzUsuńMaży mi się podróż do Rosji, to taki fascynujący kraj.
Jak byłam w Moskwie, często widać było tych ludzi ze Wschodu. Moi moskiewski znajomi raczej nie wypowiadali się o nich przychylnie..
OdpowiedzUsuń