poniedziałek, 11 lutego 2019

Z Moskwy do Polski przez Kaliningrad

Różne były moje i nasze wspólne drogi z Moskwy do Polski. Pierwsze szlaki przecieraliśmy przez Gdańsk, czyli Moskwa-Warszawa-Gdańsk (samolot). Potem była Moskwa-Warszawa, a dalej autobusem przez pół Polski. W końcu doszliśmy do trasy Moskwa-Kaliningrad i jak dotąd jest to dla nas najlepsza opcja. Dlaczego? Wychodzi taniej, jest bliżej (nasz punkt docelowy znajduje się 30 km od przejścia granicznego Mamonowo-Gronowo), ma się wrażenie, że cała podróż trwa krócej i jest mniej męcząca.

Bilety lotnicze z Moskwy do Kaliningradu są zawsze tańsze niż do Warszawy (chyba że jest jakaś superpromocja, na którą ja nigdy nie trafiłam). Loty obsługują zarówno tańsze linie lotnicze, jak i Aeroflot, który jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o komfort podróży. Nie wiem jak Wy, ale ja mam straszny problem podczas zniżania się samolotu, głowa pęka, w szyi łamie, i dzieje się to właśnie w "tańszych" liniach typu UralAirlines, w Aeroflocie natomiast nigdy mi się to nie zdarzyło. Lot do Kaliningradu trwa 1,5-2 godziny. Z lotniska Chrabrowo (pięknie wyremontowane, kiedy po raz pierwszy lecieliśmy przez Kaliningrad, lotnisko zrobiło na nas złe wrażenie, "bieda aż piszczała", potem były MŚ 2018 >>> teraz mucha nie siada!) bierzemy taksówkę. W Kaliningradzie przed MŚ pojawił się i do tej pory funkcjonuje Yandex Taxi, który można zamawiać poprzez aplikację z telefonu, pokazuje od razu cenę, która się nie zmieni, lub można skorzystać z usług taksówkarzy, którzy próbują na lotnisku "złapać" klienta (kiedyś tak pojechaliśmy, dotarliśmy cali i zdrowi, a taksówkarz okazał się supermiły i pomocny, jechał przez centrum, żeby zrobić nam wycieczkę objazdową, opowiadał dużo o mieście). Taksówką jedziemy na Jużnyj Wakzal (koszt podróży taksówką z lotniska na dworzec: 600-800 rubli), stamtąd kursują autobusy do Gdańska, bilety po przystępnych cenach, akurat do naszego punktu (Braniewo) płacimy 60 zł za dwie osoby. UWAGA! Bilety wcześniej należy kupić/zarezerwować przez Internet, bo może być przykra niespodzianka na miejscu. Ostatnio jak jechaliśmy, wszystko było wykupione i musieliśmy szukać innego wyjścia, o czym napiszę innym razem, bo sporo do opowiedzenia mam i na pewno komuś się przyda ta wiedza!

Autobusy z Kaliningradu do Gdańska kursują bodajże 3 razy dziennie. Rano, później o 15 i 18. Dystans jest krótki, ale przez kontrole na granicy czas podróży do Braniewa (najbliższy punkt) to 2-2,5 godziny. Autobus ma swój własny pas, więc nie stoimy z autami w dłuuuuuuugiej kolejce (aut zawsze jest tam dużo, mimo że Mały Ruch Graniczny zawieszony, Polacy i Rosjanie przemieszczają się w obie strony i kupują co chcą, paliwo, alkohol, papierosy, jedzenie, opał, choć w mniejszych ilościach niż kiedyś, bo są limity).

Jak wygląda kontrola? Wysiadamy z autobusu, czasem proszą wziąć bagaż i przejść przez skaner, czasem bez bagażu, piesek obwąchuje (na wędzoną kiełbasę w walizce nie reaguje ;D), paszport sprawdzają, czekamy na resztę pasażerów, odjeżdżamy. Potem autobus zatrzymuje się w sklepiku duty free, gdzie można coś kupić (alkohole, słodycze, papierosy, inne rzeczy, jakiś prezent z Rosji, i naprawdę jest niedrogo w porównaniu z innymi sklepami duty free), a przynajmniej się rozejrzeć. W tym przeklętym sklepie często ktoś się zagapi i autobus odjeżdża, raz tak było, potem musieliśmy czekać!


Rzut beretem i jesteśmy w Gronowie (polska granica), gdzie też nas sprawdzają, pytają o ilość alkoholu i papierosów, mogą sprawdzić walizkę (nam nigdy nie sprawdzali). A potem dosłownie 5 minut i Braniewo. Zdecydowanie ta trasa podoba nam się najbardziej i naprawdę polecam tym, którzy jadą w "te strony", czyli warmińsko-mazurskie, pomorskie, kujawsko-pomorskie.

W drugą stronę to samo. Autobus odjeżdża z Gdańska, Elbląga, Braniewa. Na lotnisku można całkiem komfortowo przeczekać do lotu, jest fajna restauracja, automaty z piciem i przekąskami, jest Internet, są rozrywki dla dzieci. Przy bramkach jeszcze więcej sklepów, kawiarni, krzesła z masażem itd.

A na dworcu mieli bardzo pyszny cydr...

I taki stół z polskim akcentem


wtorek, 5 lutego 2019

Sylwester na spontanie: chodźmy na Plac Czerwony!

Sylwester na Placu Czerwonym. Brzmi wspaniale, prawda? Samo serce Moskwy, jeśli już świętować na zewnątrz, to gdzieżby indziej. To jednak nie tak proste, jak się wydaje, o czym niedawno przekonałam się na własnej skórze. Nie będę trzymać w napięciu - nie udało się! Zamiast Placu Czerwonego był śmietnik...

Myślę, że ta wiedza może się przydać tym, którzy wpadną na podobny pomysł...

No to do rzeczy.

Otóż zachciało nam się spędzić tego Sylwestra nieco inaczej, w moskiewskim plenerze. W Rosji Sylwester i Nowy Rok to święta przede wszystkim rodzinne (tak jak w Polsce Wigilia i Boże Narodzenie), więc co roku spędzamy go w rodzinnym gronie - albo na daczy w podmoskowiu, albo w Moskwie (czasem dołącza do nas moja mama). Tego dnia jeden z członków najbliższej rodziny obchodzi też urodziny, więc świętujemy podwójnie. No i w połowie grudnia 2018 padła propozycja, zmieńmy coś! Pójdźmy gdzieś... Nieśmiała, ale padła. Podchwyciłam. Im bliżej świąt, tym ciszej było na ten temat, zrozumiałam, że inicjatywa w naszych z Mężem rękach, albo to "pociągniemy", albo wylądujemy na sofie u cioci, z lampką szampana i noworocznym przemówieniem Putina (o tym jeszcze będzie!).

Poszłam na całość: zamiast wybierać z dziesiątków pięknych moskiewskich parków, wybrałam Plac Czerwony, jak szaleć to szaleć. Z poprawką na to, że jeśli tam będą tłumy i w jakiś sposób nie uda się tam dostać, to zmienimy trajektorię i pójdziemy gdzie indziej. Nie przewidziałam (choć wystarczyło się zastanowić), że już tutaj plan zaczyna się sypać.


Zdjęcie sprzed kilku lat, część lodowiska na Placu Czerwonym
Wiadomo, szampan, jedzonko, rozmowy za stołem, czas płynął szybko i ani się obejrzeliśmy, a już była 23. Za późno wyszliśmy z domu. W metrze podejrzanie pusto, na ulicy też. Na "Kitaj Gorodzie" byliśmy 15 minut przed północą. Niby rzut beretem od Placu Czerwonego, włączamy więc dwójeczkę, wychodzimy, a tam... pełno policji i wszystko w kierunku Placu Czerwonego zamknięte. (TEGO TEŻ MOŻNA BYŁO SIĘ SPODZIEWAĆ)

Poszliśmy za tłumem takich głupków jak my, czas leci nieubłaganie, zaraz 12, a my za przeproszeniem w d****. Szliśmy i szliśmy, tłum zaczął się zagęszczać i wyglądał już jak kolejka do czegoś, po bokach policjanci. Gdzie byłam, kiedy rozległy się największe w tym kraju, najpiękniejsze, najdroższe fajerwerki, których nie widziałam, bo zasłaniały mi ściany budynków? Przy śmietniku gdzieś za moim ulubionym kolorowym Soborem Wasyla Błogosławionego. Przypadek? Brzmi jak jakaś kpina, przecież wiadomo było, dokąd uda się tłum, skąd się wziął tam ten ogromny śmietnik? Jeśli to "niedopatrzenie", to gratuluję :-) Setki ludzi, z ogromnym odsetkiem turystów, będą wspominać tego "Sylwestra na Placu Czerwonym".

Toast wznieśliśmy w innym miejscu oczywiście. Otoczeni policją, która jednak wyjątkowo w tym dniu zamknęła oczy na strzelające dookoła korki od szampanów i wesołe pokrzykiwania. Ludzi było mnóstwo.

Jaki wniosek - to nie takie proste dostać się na Plac Czerwony w sylwestrową noc. Jeśli ktoś ma takie marzenie, to musi pogrzebać w internecie, jak to zrobić. Możliwe, a nawet prawie pewne, że trzeba zapłacić (np. wykupując bilet na lodowisko na Placu Czerwonym). I liczba miejsc pewnie też ograniczona. I srogie kontrole przed wejściem, i swojego alkoholu pewnie nie można wnosić. Ale jest to możliwe. Potrzeba tylko planu. Nie chcecie chyba wylądować na śmietniku za ścianą Kremla? :-)

Mimo wszystko - nie żałuję. Przynajmniej jest co opowiadać, a i człowiek mądrzejszy na przyszłość będzie.

Ulice Moskwy w sylwestrową noc tętnią życiem. Panuje euforia, nikt na siebie nie burczy, wszyscy się do siebie uśmiechają, obcy składają ci życzenia i wyznają ci miłość. Dla takich momentów warto wyjść zza stołu, to miasto, ten pędzący gigant, wygląda jakoś inaczej tej nocy. Tak ludzko i serdecznie.

A na drugi dzień dowiedziałam się z prasy, że w Parku Gorkiego zawalił się mostek z ludźmi... Wprawdzie ofiar nie było, ale złamać rękę czy nogę w taką noc i w TAKI SPOSÓB to też niebardzo. Nie ma co narzekać na śmietnik. Dyrektor parku wyleciał z pracy 1 stycznia.

Miało być o przemówieniu Putina. Część ekipy poskarżyła się, że jakoś tak dziwnie wskoczyliśmy w ten nowy rok, bez odliczania, bez kurantów, bez przemówienia. Wróciliśmy do domu i puściliśmy Putina z YouTube... :-) Wiem, jak to brzmi, serio, nie ma wśród nas jakichś fanatyków, ale wszyscy Rosjanie, których znam, lubią swojego prezydenta. A noworoczne orędzie to taki tradycyjny element, nic nie poradzę, coś w tym jest. I nic w tym złego.

sobota, 26 stycznia 2019

Zima zaskoczyła. Weekend najsilniejszych w tym roku opadów śniegu

Chyba pogoda to dobry temat na pierwszy odzew po długiej przerwie. Rok milczenia!

W Moskwie bez zmian, tylko zima zaskoczyła. W ten weekend zapowiadają najsilniejsze opady śniegu tej zimy, jest zawieja, zadyma, ślisko i mroźnie. МЧС (Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych) rozsyła powiadomienia SMS, w telewizji trąbią o zagrożeniach, o korkach, o karambolach, utrudnieniach, jednym słowem - zima atakuje, uciekajmy! A raczej zaszyjmy się w domach... Ubrałam się jak na Syberię i wyszłam na spacer, przekonać się, co jest grane. No rzeczywiście, śnieg. Dużo. Jest pięknie! Ale na dworze prawie nikogo, siedzą w domu i czekają, aż to się skończy.


A wracając na ziemię: co oznacza taka pogoda dla Moskwy? Wszystko to, co wymieniłam na początku :-) Samochodem nie jeżdżę, więc korki wkurzają mnie tylko w drodze autobusem z pracy, ale zazwyczaj takie ataki zimy oznaczają np. zapchane ludźmi metro. To już mi bliższe. Zapchane ludźmi metro to czekanie na kolejną szansę, by wsiąść (wcisnąć się) do wagonu, a następnie się z wagonu wycisnąć (czasem to trudniejsze niż wciśnięcie), a i jak na złość wtedy zdarza się więcej przestojów, awarii, a kiedy mamy awarię w metrze, to nie życzę nikomu znaleźć się w takim miejscu. Metro jest super - dotrzesz wszędzie bez problemu, nie zgubisz się, jest internet, a jak widzisz metro, to znaczy że jesteś już prawie w domu. Ale kiedy wszystko działa. Kiedy coś się "zepsuje", przeklinasz ten środek transportu, bo innego nie masz, a ten się "zwalił". No i stoisz w tym tłumie narzekających, sapiących bab (i dziadów) w różnym wieku i czekasz na zbawienie.

I tak jak w tym żarcie: "Smakowało ci? Tak, ale już nigdy nie rób", zimą jest ładnie, ale niech już się skończy. W Moskwie, Rosji, zimy jest zdecydowanie za dużo, za mało słońca i ciepła. Zima to taka smutna pora tutaj, nawet park cały w "remontach", tu nie można wejść, tam rozkopane, tam jakieś rury sterczą, wszystko w zaspach. Wybuchy gazu w blokach (jakieś przekleństwo w Rosji) to też najczęściej zimą, ostatnio ciągle gdzieś coś wybucha, aż strach, bo większość bloków, w tym i mój, na tym gazie "jedzie" i tak siedzisz jak na bombie...

Pozostaje tylko cieszyć się śniegiem i czekać na wiosnę!

niedziela, 10 grudnia 2017

Pajechali na Mistrzostwa Świata!

Oho, póki się tutaj nie udzielałam, przybyło mi Czytelników! To cieszy, bo znaczy, że ludzie szukają informacji o Rosji każdego dnia. I to poza głównym nurtem, właśnie w takich miejscach, jak mój blog, który zresztą powstał z myślą o przełamywaniu polsko-rosyjskich barier i burzeniu stereotypów.

Co się teraz dzieje w Rosji? Ano każdego dnia wiele się dzieje, bo Rosja to wielki kraj, ale przede wszystkim trwają przygotowania do nadchodzących Mistrzostw Świata. Remonty, tematyczne środki transportu, nowe pomysły, piłkarskie graffiti, bannery, nawet ślepy zauważy, że zbliża się to wielkie piłkarskie wydarzenie.

W międzyczasie radość z nadchodzących MŚ przyćmiły wieści nt. Olimpiady 2018 w Pjongczangu - reprezentacji Rosji nie wpuszczą na Igrzyska pod flagą narodową, co w skrócie oznacza, że poszczególni sportowcy z Rosji będą mogli wystąpić w zawodach, ALE nie jako reprezentanci swojego kraju, tylko pod flagą neutralną.

Słowem - rosyjska flaga dostała zakaz wjazdu na Igrzyska. Rosjanin czy Rosjanka walczący o zwycięstwo na Olimpiadzie w pewnym sensie wyrzekają się tego, skąd pochodzą, kogo reprezentują, bo oficjalnie nie reprezentują nikogo - taki warunek. Ciekawa jestem, czy ktoś pojedzie. Oficjalne przyzwolenie jest (władze już się wypowiedziały).

Wracając do Mistrzostw Świata. Myślę, że to będą jedne z najciekawszych mistrzostw. Rozsiane po całym kraju stadiony, różnorodność każdego z tych miast, ciekawe grupy, samo to, że to będzie się działo w Rosji, która już zadba o to, żeby gościom się spodobało. Mnie przede wszystkim cieszy to, że przez te mecze Rosja częściej będzie pokazywana w telewizji, będzie więcej turystów z całego świata, no na pewno coś będzie musiało się zmienić w postrzeganiu tego kraju. Bo najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Albo znamy z opowieści ludzi źle nastawionych.

Parę bajerów na MŚ 2018:

Monety kolekcjonerskie



Pociąg metro i oficjalna maskotka Wilk Zabiwaka



I Buranowskie Babuszki w akcji! Nie, to nie będzie oficjalna piosenka MŚ 2018 ;D


Pajechali na Mistrzostwa!
Ja osobiście ręczę za to, że nie pożałujecie :-)

wtorek, 13 czerwca 2017

Składamy dokumenty na pobyt 5-letni w Rosji

Lista dokumentów do złożenia na vid na żytielstwo (5-letni pobyt, kolejny stopień wtajemniczenia po 3-letnim RVP). Procedurę składania dokumentów na VNŻ można rozpocząć po pół roku od otrzymania RVP. Czyli jeśli dostaliśmy RVP np. w grudniu, to w czerwcu możemy już zacząć wyrabiać to drugie - bo lepiej mieć to z głowy i na pewno się ze wszystkim wyrobić.

1. Oryginał notarialnego tłumaczenia paszportu (tłumaczenie robione w Rosji, koszt ok. 1500 rubli) + paszport do wglądu.
2. Certyfikat z egzaminu z podstaw historii Rosji, prawa i języka rosyjskiego (koszt ok. 5 tysięcy rubli, ja robiłam w RUDN).
3. Zaświadczenie lekarskie. Tutaj polecam CityMed, bo wiem że niektórzy mają problemy z tą "sprawką". Przychodzimy do kliniki i mówimy, że potrzebujemy sprawkę do FMS. Pobierają nam krew w 2 fiolki i załatwione, NIC WIĘCEJ NIE TRZEBA, żadnych ginekologów, psychiatrów itd., na zaświadczeniu mamy potwierdzenie braku chorób wenerycznych, skórnych, psychicznych, hiv itd., ale na prawdę wystarczy tylko pobranie krwi, ja byłam 2 razy (raz przed RVP, raz przed VNŻ) i ani razu nie badali mnie "do suchej nitki". Koszt zaświadczenia ok. 3 tysiące rubli.
4. Jeśli pracowaliście - zaświadczenie 2NDFL z księgowości.
5. 2 zdjęcia.
6. Podanie-formularz, tzw. zajawlenie. UWAGA! Warto skupić się na tym punkcie i zrobić je maksymalnie dobrze, a najlepiej skorzystać z pomocy firmy, która Wam wypełni poprawnie to 4-stronicowe "zgłoszenie. Kosztuje to 1000 rubli, a będziecie mieli pewność, że wypełnione będzie poprawnie.
7. Potwierdzenie opłaty urzędowej, tzw. poszlina.
8. Opcjonalnie cała reszta dokumentów, które nam wydali w Rosji - INN, SNILS, oryginały i kopie innych dokumentów - akt ślubu, coroczne potwierdzenia pobytu. Dlaczego warto to mieć ze sobą? W Sacharowie spotkacie się z biurokracją w najczystszej postaci, brak jakiegoś oryginału lub kopii może kosztować Was wiele - odeślą Was z kwitkiem i już tego dnia nic nie załatwicie, trzeba będzie brać nowy numerek na za tydzień na przykład.

Generalnie na stronie FMS jest spis dokumentów, wszystko, co tam jest napisane, jest zgodne z prawdą :-) Wyrabianie vida na żytielstvo

Na skompletowanie dokumentów zejdzie przynajmniej tydzień, poczekać trzeba na wyniki egzaminu i badania krwi, ewentualnie na 2NDFL z pracy. WAŻNE! Przy wyrabianiu wszystkich zaświadczeń za każdym razem uważnie sprawdzajcie, czy nie ma pomyłek, np. literówek w nazwisku, braku drugiego imienia, złego adresu zamieszkania - sprawdźcie wszystkie szczegóły, bo jak gdzieś przeoczycie błąd, to oni w Sacharowie na 100% go znajdą i odeślą Was po numerek na inny dzień, oni na miejscu nic Wam nie poprawią, nie wydrukują, tak już funkcjonują, że jeśli przyniosłeś z błędem, to odpadasz i jedź sobie jeszcze raz.

A więc wszystkie dokumenty, jakie wyrobicie, muszą być zgodne z danymi z paszportu i tłumaczeniem notarialnym. U mnie się przyczepili nawet do tego, że w paszporcie i tłumaczeniu mam organ wydania WOJEWODA WARMIŃSKO-MAZURSKI /1/, a w "zajawlieniu" bez tej /1/.

Ale "odpadłam" na czymś innym. W rubryce rodzeństwo w "zajawce" wpisałam tylko miasto, nie podałam ulicy i numeru domu. Odesłali mnie z kwitkiem, podkreślając, chyba żeby mnie dobić, że oprócz tego nie ma żadnego błędu i w ogóle mołodcy. Ha-ha.

Jakkolwiek strasznie by to nie brzmiało, warunki przyjmowania papierów zmieniły się na lepsze, przede wszystkim dlatego, że zrobili cywilizowane centrum przyjmowania dokumentów w tym Sacharowie. Jest stołówka, są toalety, są siedzenia, automaty z piciem i przekąskami. Nie śmierdzi, nie trzeba walczyć o miejsce siedzące, bardzo to wszystko przypomina lotnisko. Numerki wyświetlają się na ekranach. Warto wziąć ze sobą książkę, bo bywa, że posiadówa jest długa. Za pierwszym razem w środku siedzieliśmy 4 godziny i potem jeszcze z 1,5 w kolejce po numerek na za tydzień. Za drugim razem chyba 3 godziny i do domu.

Zdjęcie ze środka.



Przyjeżdzajcie wcześniej, żeby się nie spóźnić, ale miejcie na uwadze to, że do środka wpuszczą Was 20 minut przed czaem, który macie na "talonie". I właśnie - talonu nie zapomnijcie ze sobą mieć.

Po wpuszczeniu do środka przechodzicie kontrolę, potem wpuszczają Was do tej poczekalni z ekranami, gdzie będziecie czekać na swoją kolej. Czekacie na pierwsze pojawienie się Waszego numerka, po czym podchodzicie do odpowiedniego okienka, gdzie nastąpi "wstępna selekcja". Jeśli osoba z okienka nic nie znajdzie podejrzanego w papierach, przekazuje je inspektorowi, a Wam każe czekać. I to czekanie może potrwać kilka godzin, bo w tym czasie gdzieś za ścianą z mikroskopem od deski do deski ktoś przegląda Wasze papiery z nadzieją na to, że znajdzie błąd. Jeśli znajdzie, to kiedy już ponownie zaświeci się Wasz numerek, oddają Wam dokumenty i idziecie po numerek, bo już tego dnia nic nie wskóracie. Jeśli nic nie znajdą, to informują Was o przyjęciu dokumentów, że 3-6 miesięcy oczekiwania i do widzenia. Można świętować!

Na razie chyba tyle wystarczy, jak coś mi się przypomni, to dopiszę w następnym odcinku.

wtorek, 6 czerwca 2017

RVP i WNŻ - zmiany, zmiany, zmiany

Tak jak wspominałam, jestem już po.

Złożyłam dokumenty na VNŻ, a raczej przyjęli mi je! Licznik ruszył, za 6 miesięcy albo wcześniej będzie "paszporcik" (bo VNŻ to już nie stempel w paszporcie, a dodatkowa książeczka).

Moi drodzy, otóż wszystko się pozmieniało z załatwianiem pobytu.
Chodzi o Moskwę.

Od pewnego czasu wszyscy, którzy chcą mieć legalny pobyt i meldunek w MOSKWIE (nie dotyczy podmoskowia), składają dokumenty w JEDNYM FMS. W wielkim kompleksie rozmiarów lotniska, który znajduje się ZA MOSKWĄ, w mieście Sacharowo, około 50 km od stolicy. Dojazd nie jest problemem - jeżdżą autobusy, kursują nielegalne taksówki (bezpieczne, chłopaki z Tadżykistanu chcą zarobić) i półlegalne marszrutki (z tabliczką ZAMÓWIONA, ale faktycznie to naganiają ludzi i dopiero wyruszają).

Testowałam wszystkie rodzaje przejazdów, bo byliśmy tam z Mężem 3 razy. Polecam Tadżyków, są najszybsi. Ale lepiej wybierać większy samochód, bo wychodzi 150 rubli za osobę. Raz się nacięliśmy i musieliśmy zapłacić po 300, bo samochód mały był i mniej ludzi wlazło.

Tak, z lokalizacją wszystko mniej więcej jasne. Dojeżdżamy do metro Annino w Moskwie i wpadamy w ręce Tadżyków, którzy wiedzą, po co tu jesteś. Łowimy taksówkę po 150 i siadamy wygodnie. Za 30-40 min jesteśmy w Sacharowie pod samym FMS.

Pierwsza wizyta to wzięcie talonu, numerka z datą pierwszej próby złożenia dokumentów. Różnie bywa, czasem wydają numerki już na za kilka dni, mi w lutym wydali na maj... Ciężko pojąć, ale możliwe że z tymi, którzy je wydają, można ustalić jakąś dalszą datę, bo przecież trzeba przygotować dokumenty na tą datę, a to troszkę trwa.



A więc dostajemy numerek np. na za miesiąc i to tyle na ten dzień, można się zwijać do domu.
I szykować dokumenty.

WAŻNE
Przed wejściem do FMS kilka razy przechodzi się kontrolę, ochroniarze bardzo dokładnie sprawdzają, lepiej niż na lotnisku. I bez problemu wpuszczają z małżonkiem/ą.
I nie bójcie się, jak by to wszystko nie brzmiało, sytuacja ze składaniem dokumentów zmieniła się na lepsze, już nie ma tych sławnych kolejek i koczowania po kilka dni w namiocie pod budynkiem (takie legendy chodziły). Nie jest superłatwo, ale jest dobrze i możliwie!

Wzięliśmy numerek i lecimy do domu (polecam na powrót marszrutkę, tą półlegalną, też jedzie szybko, stoi na terenie FMS, naprzeciwko wyjścia z drzwi WNŻ/RVP, dojeżdża albo do Annino w Moskwie albo Tiepłyj Stan).

Ciąg dalszy w następnym odcinku naszej telenoweli "Chcę mieszkać w Moskwie".

Wieczna moskiewska jesień

Coś z tym latem w Rosji  nie tak. Niektórzy już zwątpili, że w ogóle nastąpi. Za oknem wieczna moskiewska jesień. Na zielono.

W ubiegłym tygodniu przez Moskwę "przetoczył się" huragan, zabrał życie kilkunastu osobom, powyrywał tysiące drzew, zniszczył setki samochodów, pozrywał trakcje i przewody elektryczne. Ot taka zadyma w przededniu startu kalendarzowego lata. Wracając z pracy tego dnia, podziwialiśmy drzewa, w końcu nieczęsto można zobaczyć je od spodu.





Straszny żywioł. Od tego pamiętnego dnia Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych nie przestaje dmuchać na zimne i rozsyła ludziom SMS-y z ostrzeżeniem, że dzisiaj może być huragan, grad, burza itd. Tamtego dnia nie dostałam SMS-a.

Zaproponowano też karanie synoptyków (mandaty), którzy podają nieprawidłowe prognozy pogody... Pomysł raczej nie przejdzie, bo ponoć synoptycy i tak mało zarabiają, a poza tym podobna praktyka już funkcjonuje i "pomyłkowiczom" odbiera się premie. Dobrze, że nie jestem synoptykiem. I nie zdziwię się, jeśli za parę lat będzie deficyt chętnych w tej branży.

A tymczasem przeszłam drugi stopień wtajemniczenia i z sukcesem złożyłam dokumenty na WNŻ (wid na żytielstwo, pozwolenie na pobyt 5-letni), kolejny papierek po RVP. Szczegółami podzielę się niebawem, bo jest o czym pisać - dużo się pozmieniało!

Pozdrawiam czerwcopadowo z pod koca
I.

Z Moskwy do Polski przez Kaliningrad

Różne były moje i nasze wspólne drogi z Moskwy do Polski. Pierwsze szlaki przecieraliśmy przez Gdańsk, czyli Moskwa-Warszawa-Gdańsk (samolot...