W Moskwie piekny, cieply, sloneczny dzien, a moja wizyta powoli dobiega konca. Bede tesknic, bardziej niz ostatnio. Nastepnym razem moze juz bedzie snieg, choc patrzac na poprzednia zime, jest nadzieja, ze zalapie sie jeszcze na rosyjska jesien w pelni. Bo jak na razie to jesien juz widac, ale niesmialo.
Chyba zaczynam sie przywiazywac... :-) Moskwa staje mi sie bliska, a jej rozmiar nie tak straszny jak za pierwszym razem, i do jazgotu w metrze tez sie przyzwyczailam. I choc podczas tych dwoch tygodni uganialam sie za cukrem waniliowym, galaretka w proszku i kokosowymi wiorkami... bede tesknic! Bo robienie budyniu po domowemu opanowalam perfekcyjnie i chyba w Polsce juz nigdy nie bede go kupowac.
Lezka kreci sie w oku na mysl o niedzieli... :-)
Niesmiala jesien, z jednej strony zlote liscie, z drugiej zielen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz