Moskwa zrobiła swoim mieszkańcom "niespodziankę" na zimę. Marszrutki zniknęły! Zastąpiły je autobusy miejskie, na które czasem bardzo długo trzeba czekać. A myślałam, że wystawanie na przystankach na mrozie to dla mnie przeszłość... Autobusy są przepełnione, raczej już nie usiądziesz, kursują dziwnie (to przyjedzie 5 na raz, to 20 min nic nie przyjeżdża), słowem - masakra. I nie ma już marszrutki pod metrem, na przystanek mam dużo dalej, ludzie się tłoczą.
Zdjęcie z artykułu, który podaję poniżej. Tytuł: Очереди на остановках и давка в автобусах серьёзно осложнили жизнь москвичей (kolejki na przystankach i tłok w autobusach poważnie utrudniły życie moskwiczom). Nic dodać, nic ująć... :-(
Oszczędzam po te 60 rubli dziennie (w autobusach działa czerwony bilet z metra, więc teraz zamiast 2 przejazdów dziennie wykorzystuję 4, co po przeliczeniu daje jakieś 4 ruble oszczędności dziennie, czyli nic), a w zamian za to dostałam obniżenie komfortu przemieszczania się. Przez stanie na przystankach tracę czas, kiedy były marszrutki, to raz dwa i jedziesz, nawet poczekać nie zdążysz, bo już podjeżdża.
Poza tym marszrutki miały dla mnie wartość emocjonalną, bo od pierwszego razu w Moskwie stanowiły dla mnie nieodłączny element tutejszego krajobrazu. Głosy i znajome twarze zaganiaczy ucichły, mówiących łamanym rosyjskim kierowców już nie ma, a zamiast wracać do domu na siedzeniu obok kierowcy (uwielbiałam to, siedząc tam, czujesz się jak pan świata i tej marszrutki, latem obowiązkowo dochodzi wystający z okna łokieć), wracam na stojąco w zapchanym autobusie i, chcąc nie chcąc, wącham naturalne futra moskiewskich dam.
Jedyne kursujące marszrutki to podmoskiewskie (gdyby i te usunęli, to oznaczałoby to kryzys komunikacyjny).
Mam nadzieję, że to przejściowe, ponoć władze miasta się wkurzyły, bo kasa za przejazdy płynęła do kieszeni zaganiaczy, kierowców i ich szefów mówiących tym samym złamanym rosyjskim. Niby mają wyrobić licencje...
Strasznie tęsknię za marszrutkami, jeśli dane mi będzie dożyć ich powrotu, to narobię im zdjęć, a latem sfotografuję się we wspomnianej pozie pani świata i marszrutki (latem).
Wieści jednak nie napawają optymizmem. Bo to nie o żadne licencje chodzi, tylko o reformy systemu transportu. Nielegalne marszrutki, czyli te bez kasownikow w srodku, zlikwidowano, wprowadzono parę nowych linii, nowiutkich niebieskich marszrutek z wymaganym kasownikiem w środku, ale część tras została bez alternatywy. Moskwicze wylewają swoje żale w internecie, dziękują za tę niespodziankę i wymieniają, jak odmieniła ona ich codzienne życie. Dla rosyjskojęzycznych jednen z artykułów na ten temat tutaj.