W Moskwie ewidentnie czuć wiosnę. Wieczory jaśniejsze i dłuższe, lada dzień natura zacznie budzić się do życia (za oknem pierwsze bazie!). Na mieście ludzie na ławeczkach palą papierosy, sączą wiosenne piwka, niektórzy, jak to w Rosji pomiędzy zimą a latem, porozbierani, bez kurtek, z gołymi kostkami... Pomijając temat moskiewskiej mody, szeroko komentowany przez tych, którzy to wielkie miasto choć raz w życiu odwiedzili, na dworze robi się przyjemnie!
A jak się robi przyjemnie, to chciałoby się gdzieś wyjść w wolnym czasie. I tu właśnie polecę Wam jedno fajne miejsce, karczmę, pub, czy też knajpkę Żiguli na Arbacie.
Piwo Żiguli (nie mylić z Żigulowskim, to inna marka - gorsza!) to jedno z lepszych rosyjskich piw, o ile ktoś lubi miękki, niegorzki smak chmielnego napitku. W sklepach sprzedawane jest tylko Żiguli jasne, w butelkach/puszkach, i do niedawna myślałam, że innych jego wariacji nie ma. Okazuje się, że w firmowym lokalu Żiguli opcji jest do wyboru, do koloru (niefiltrowane, ciemne, przeznaczone tylko na eksport, czerwone). Oprócz piwa bar zaopatrzony jest w mnóstwo zakąsek do niego, w tym słynne, śmierdzące woble, kalmary, sucharki, grzanki i coś na większą posiadówę też się znajdzie. Ceny piw ~200 rubli za półlitrowy kufel. Jak za towar niedostępny w sklepach - opłaca się.
Wnętrze... To miejsce o wnętrze się nie troszczy, tu chodzi o co innego. O to na przykład, że lata lecą, restauracje i bary remontują się, żeby doścignąć nowoczesności, a knajpka Żiguli się nie zmienia. Podrapane stoły z wyrytymi inicjałami, miłosnymi wyznaniami... interier powali tylko tych, którzy lubią cofnąć się w czasie, do młodości, wypić piwko w takich swojskich, prostych warunkach. Żadnych tam 2-, 4-osobowych stolików ze świecznikiem pośrodku, a zamiast tego długie stoły i ławki, sprzyjające integracji. Bierzesz swoje piwo i szukasz wolnego miejsca na ławce. A ludzi mnóstwo, jedni wychodzą, drudzy wchodzą, i tak przez cały wieczór.
Jak zobaczycie taki widok, to wchodźcie bez zastanowienia!
Nawet na obiad można przyjść i niedrogo pojeść...
Polecam czerwone Żiguli, wszyscy dookoła zamawiali to samo, wiedzą, co dobre! Na zakąskę baranki, czyli obwarzanki (z solą)
Sprzedawczyni uprzedzała, że czerwone jest najmocniejsze. Prawda, bierze!
Galeria znamienitości...
Zobaczcie, kto tu był, miód i... piwo pił!
Bo Żiguli na Arbacie to nie jakaśtam sobie knajpka, to miejsce, które trzeba odwiedzić ;)
Zdjęcia: własne
Jaka szczęśliwa! Mąż mówi, że Putin na tych zdjęciach też wygląda na podchmielonego :D
OdpowiedzUsuńPutin jeszcze jako tako, ale Miedwiediew...!
UsuńMiedwiediew wygląda na bardzo zmęczonego!
OdpowiedzUsuń