Ostatni raz w ZOO byłam dawno, dawno temu, jeszcze w dzieciństwie. W późniejszych latach miłość do zwierząt jakoś zawsze wstrzymywała mnie przed chodzeniem w takie miejsca, i właściwie zgodziłam się na wyjście do moskiewskiego ZOO nie po to, żeby popatrzeć na zwierzęta zamknięte w klatkach, ale na warunki, jakie urządziła im jedna z najbogatszych stolic świata. A po części ze względu na Męża, który w przeciwieństwie do mnie częściej chodził do ZOO (choć również darzy wielką miłością zwierzęta) i chciał sprawdzić, co się zmieniło od jego ostatniej wizyty w tym miejscu.
A zmieniły się przede wszystkim dwie rzeczy. Zacznę od przyjemnej :-) ZOO rozbudowano, jest więc nowa część, do której przechodzi się mostem, pod którym biegnie ulica nieprzynależąca do obiektu. W sumie teren stary i nowy to ogromne terytorium, zwiedzenie którego zajmuje około 3 godzin. Oprócz terenów na świeżym powietrzu dostępne są również ekspozycje (jeżeli można to tak nazwać) wewnątrz budynków, w których część zwierząt jeszcze chroni się przed zimnem (teraz np. ogromna część małp), a część przebywa tam cały rok (wystawa wszelkich gadów, płazów, bezkręgowców...). Tak więc teren do obejrzenia jest ogromny, jeżeli wybieracie się do moskiewskiego ZOO, to koniecznie w wygodnych butach. Choć nie brak tam i pań w 10-centymetrowych szpilkach, które chyba nie wiedziały, na co się porywają.
Więc szykujcie wygodne buty i... 500 rubli od osoby! O tak, to też się zmieniło. Gdybyśmy nie dowiedzieli się o cenie już na miejscu, to nie wiem, czy powstałby ten post :) Głupio było się wycofać, zresztą... raz się żyje. Dorosła osoba w weekend płaci 500, w ciągu tygodnia 400 rubli. Są zniżki, a właściwie wstęp bezpłatny, ale niejasno przedstawia się sytuacja, dla kogo. Na stronie ZOO wymienia się uczniów, rodziny z trójką, i więcej, dzieci, bez wzmianki o narodowości, natomiast na tablicach informacyjnych w miejscu zniżek jest informacja, że dotyczą one tylko obywateli FR. Prawdopodobnie więc tak jest, ale nie zaszkodzi przy kasie się dopytać.
Oprócz atrakcji przyrodniczych w ZOO oczywiście można też pojeść (a gdzie nie można w Rosji pojeść!). Za każdym zakrętem stoją budki z kukurydzą, hot dogami, kanapkami, gorącymi pączikami, którym nie mogłam się oprzeć, kawą, lodami itd. Zwiedziliśmy prawie wszystko, łącznie z wężami, żabami i pająkami. Ludzi były tłumy, co czasem przeszkadzało, niektórzy zachowywali się irytująco, drażnili zwierzęta, chrumkali, ciamkali, nie zwracając uwagi na to, że robią z siebie pajaców - klasyka w takich miejscach, dlatego tak wiele osób deklaruje się jako przeciwnicy ZOO.
Część zwierząt jeszcze nie jest dostępna, nie ma np. lwów, w ogóle dzikich kotów jest mało, mówią, że jest jeszcze za zimno, nie ma też słoni, więc jeśli planujecie wizytę w moskiewskim zooparku, to wybierajcie termin w środku lata, da Wam największą gwarancję, że obejrzycie wszystko.
Zdjęć zwierząt jest śladowa ilość, bo w sumie po co fotografować zwierzęta w ZOO, skoro w Internecie jest ich tyle, i to nie w zamknięciu, a na wolności :)
Strona internetowa moskiewskiego ZOO http://www.moscowzoo.ru/
Strona internetowa moskiewskiego ZOO http://www.moscowzoo.ru/
Wejście
Ha! Byłam w tym zoo:))) ja już po wizycie, zachwycona i głodna kolejnej wizyty w Moskwie..( głodna wizyty i pielmieni).
OdpowiedzUsuńByłam nawet w klubie... Niestety ceny mnie zabiły:O no ale raz się żyje..ceny przyczyniły się do mojej wstrzemięźliwości alkoholowej tego wieczoru:)
To opowiadaj :-) Gdzie byłaś, co widziałaś, CO JADŁAŚ (oprócz pielmieni) :P Pogoda chyba dopisała? Jakoś mi się tak słodko na sercu robi, kiedy widzę, że Polacy przyjeżdżają sobie tutaj na urlop i jeszcze są zadowoleni z pobytu :-) W tych czasach to rzadkość :-(
UsuńByłam na Starym Arbacie , miałam ambitny plan zobaczyć wszystkie 7 rakiet( naszych domów kultury) ale widziałam 3 , byłam w muzeum kosmonautyki i w Moskiewskim City. Usiłowałam wejść do słynnego Soho ale miałam niewyjściowe buty :D jakiś osobnik chciał mnie mimo wszystko zabrać do środka ( bo bogatych inne życie i wchodził bez kolejki, a słyszał żem z Polszy )ze sobą( ku niezadowoleniu selekcjonerki ) ale się oddaliłam. Najadłam sie jak dzika blinów z kawiorem i kawioru ogólnie, nawet w dość niedrogich restauracjach( bo w drogich nie bywałam) smakuje on lepiej niż w Polsce. Co do samego pobytu jestem ogromnie zadowolona. Jestem też w szoku jak miło spędziłam czas. Trochę mnie straszono" tymi Ruskimi" , że sama ,że Moskwa niebezpieczna , że trzeba być nieufnym...bzdura. Zupełnie też nie widziałam wrogości po tym jak informowałam że jestem z Polski, bardziej zdziwienie że sama się tu wybrałam. Ludzie mili , zaciekawieni kimś nowym, chodziłam sama / przychodziłam sama a nigdy sama nie przebywałam. Jak wszędzie. Nastrojów anty - polskich nie widziałam, nie odczułam. Za to zgarnęłam darmowy kurs taksówką , masę drinków i kilka numerów telefonów :D było świetnie, wracam na 100%i to chyba jeszcze we wrześniu :) Dodatkowo konsulat w Poznaniu jest najlepszy na świecie! Nie miałam vouchera.. Wiedziałam że będę musiała zapłacić pośrednikowi bo tańsze hotele nie wydają ich, Pani w konsulacie ( co prawda przez telefon) wyśmiała mnie kazała składać bez pytając czy mam za dużo pieniędzy. Co mnie zdziwiło ...widziałam coś na kształt food trucków? Tylko zamiast typowego fast fooda dawali tam pyre z gzikiem albo z kefirem.
OdpowiedzUsuń'Przyszedł kot do ZOO, wszyscy robili mu zdjęcia (i ja)' - ahahahahahaha zazdośnica!
OdpowiedzUsuń