Nie kupować sukienki, nikogo nie zapraszać, nie powiadamiać, nie robić zdjęć, podpisać papiery po cichu i w skromnej oprawie - w Europie nie jest to coś dziwnego, a raczej jakby norma, i to coraz częściej. Każdy z nas (trzymajmy się już tych Europejczyków) na pewno zna parę takich osób, które oszczędziły sobie trudu przygotowań, traktując ślub cywilny jako czystą formalność świętowaną np. lampką wina/szampana w domu, w towarzystwie swoim lub najbliższej rodziny (ew. świadków).
Niektórzy np. w Polsce mówią: "Eeee... cywilny wzięli, to tak jakby nie wzięli", inni zaraz pytają o kościelny, w każdym razie prawie nikt nie podchodzi do cywilnego na poważnie, traktując go jako przedślub, może nawet jako tzw. "życie w grzechu", "nie po bożemu".
Rosjanie podchodzą do tego inaczej. Ślub cywilny w niczym nie ustępuje cerkiewnemu, a zasada jest prosta - jeśli nie jesteśmy religijni, to cerkiewnego nie bierzemy. Ślub w cerkwi bierze się albo jako para mocno wierząca, albo pod naciskiem starszej części rodziny.
Więc jeśli cywilny traktuje się na równi z cerkiewnym, to również oprawa nie może być skromniejsza. Rosyjskie panny młode przeżywają zbliżający się dzień ślubu, szykując się na bóstwo, dając zarobić kosmetyczce, fryzjerom (nie chodzi o finalną fryzurę ślubną, to jest element oczywisty, ale o preludium do tej fryzury, czyli wszelkie zabiegi regenerujące, farbujące, tnące itd. dla włosów), mani/pedikiurzystkom etc., wybierają suknię ślubną, jak największą, najdłuższą, taką, która wszystkich zwali z nóg. Młoda para jest w stanie przeznaczyć całe swoje oszczędności (a także oszczędności rodziców, dziadków) na ten jeden jedyny dzień w życiu. Plus przystrojona limuzyna, sypanie kwiatów, jeśli zima, to obowiązkowo futro dla panny młodej. I to jedynie początek, bo po ZAGS-ie (rosyjski USC) przecież jest impreza, najlepiej huczna i z ogromną liczbą gości (klasyką jest np. zapraszanie całej firmy na swoje wesele), piętrowy tort, najlepsze jedzenie i alkohole. I tak, robienie wielkiej całonocnej imprezy z atrakcjami, kręcenie video, następnego dnia poprawiny to normalka w Rosji po cywilnym. Nikt się z tego nie śmieje i nie mówi, że po co, jak to tylko półślub...
Nawet jeśli przyjęcie jest skromne, to najbliżsi zadbają o to, by było niezapomniane. Uginający się pod ciężarem jedzenia i alkoholu stół (na alkohol zazwyczaj przeznacza się drugi stół, bo na jednym nie sposób wszystkiego pomieścić), wspaniała atmosfera, toasty, przemówienia i prezenty... zazwyczaj w rublach, bardzo hojne, bo są to tzw. pakiety na start (nowego życia, młodzi muszą się jakoś urządzić, a może riebionek w drodze albo w planach?).
Mówi się, że najważniejsza jest miłość, zgodność etc., że nie ważne, czy weźmie się ślub po cichu, bez stresu związanego z szykowaniem, czy wyprawi się fetę stulecia. No ale nikt przecież nie wie, jak potoczy się życie, a dlaczego mamy sobie odmawiać uczczenia tego dnia należycie, tak że nigdy go nie zapomnimy? Przecież, bądź co bądź, własny ślub nie odbywa się aż tak często... :-) A poczuć się chociażby nawet kilka razy w życiu księżniczką i gwiazdą żadnej kobiecie nie zaszkodzi ;-)
Dlatego rosyjskie podejście do tej sprawy bardzo mi się podoba, kolejna rzecz, za którą Rosję da się kochać ;-) Bo wcześniej nigdy do głowy by mi nie przyszło, że cywilny też może być wielkim, niezapomnianym dniem.
Zdjęcie: własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz