Sezon na hurmę rozpoczęty! :) Ta pomarańczowa słodycz, znana w Polsce i na świecie pod bardziej popularną, a zarazem niewdzięczną nazwą "kaki", to jeden z pozytywów okresu późnojesienno-zimowego w Rosji, powód, dla którego warto kochać tę mroźną porę roku. Od kilku tygodni na rynkach świecą kosze pełne różnych odmian hurmy - mniejsze, większe, słodsze, z różnych stron świata. Źródła podają, że odmian hurmy jest ponad 700. Moje ulubione to te duże (wielkości dużego granatu, jeśli takie porówanie przybliży rozmiar choć trochę...) i słodkie - 300 rubli za kilogram, ale warto! Przy zakupie hurmy w Rosji trzeba być uważnym, bo sprzedawcy czasem starają się opchnąć ten owoc już w październiku w supermarketach - tak było w tym roku w Billi, cena porażająco niska. A oferowana hurma była... zielono-brązowa. Ciekawe, czy ktoś to kupił.
Hurma idealna powinna być rażąco pomarańczowa, bez plam, twarda. Im bardziej miękka, tym krótszy jest czas na jej spożycie. W lodówce hurmy trzymają się dość długo.
Istnieją różne szkoły jedzenia hurmy. Głównie chodzi o kwestię - ze skórką czy bez? Moje hurmy z rynku najlepiej smakują ze skórką, która nie ma w sobie ani trochę goryczy, przez co owoc nie traci na smaku, a łatwiej się go je, bo nie wyślizguje się z rąk. Kroję na półksiężyce i wcinam.
Hurma w Polsce też od dobrych kilku, kilkunastu lat jest obecna, ale nie w takim stopniu jak w Rosji. Tutaj mamy do czynienia z prawdziwym wysypem tego owocu i, jak już wspomniałam, w najrozmaitszych jego odmianach. I najlepsze sprzedają na rynku, jak dotąd nie spotkałam się z hurmą supermarketową, która by mnie nie rozczarowała.
Niektórzy za nią nie przepadają. Na przykład mój Mąż, któremu na próżno starałam się ją wmusić... :) Twierdzi, że hurma jest bez smaku, coś w stylu słodkiej wody, ni to śliwka (kwaskowatości brak), ni to melon... Ja też nie wiem, do czego ją można porównać, hurma jest po prostu hurmą i swój smaczek ma! Za to ci, którzy jej nie lubią, do rozpuku śmieją się z mojej reakcji na pierwszą hurmę w Rosji - O, kaki!
Bo kaki dla Rosjan kojarzy się bardzo jednoznacznie i nie ma nic wspólnego z owocem...
Uwielbiam kaki! Pojawiło się także u nas w sklepach (w Polszy) i jem je w zasadzie codziennie. I oczywiście, ze ze skórką! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aśka
Uważaj, bo ponoć jak na owoc to jest kaloryczna :P choć pozytywów ma więcej. I można nie tylko jeść, ale i zrobić z niej maseczkę na twarz!
UsuńChyba szkoda by mi było nie zjeść tego kaki! Maseczkę zrobię z ogórka!
UsuńDopiero w zeszłym roku nauczyłam się jeść ten owoc. Wcześniej wydawał mi się mdły, ale jak raz zjadłam taki przejrzały, to, mmmm, niebo w gębie!
OdpowiedzUsuńW Biedronce sprzedają to jako kaki. Ja tam wolę nazwę persymona, ładniejsza, ale mało kto kojarzy.
Pięknie opisała ten owoc (jako symbol miłości, razem z ananasem) Anna Wrzalińska w swojej powieści o Rosji "Zycie rumiane moje".
Jedz na zdrówko! :-)
UsuńA to ciekawe!
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś nakierować mnie, z czym konkretnie Rosjanom kojarzy się polska nazwa tego owocu? Mam pewne podejrzenia, ale nie wiem czy trafne...
Uwielbiam kaki! I jadam, oczywiście, zawsze ze skórką.
Myślę, że moja odmowa będzie wystarczającym nakierowaniem... :) Lepiej Rosjan nie pytać, czy lubią "jeść kaki" ;) Ani nie pytać na rynku, czy mają kaki na sprzedaż... Hurma, tylko hurma!
UsuńPo tym jak przeczytałam jakiś czas temu Twój post, postanowiłam spróbować hurmy i raczej średnio przypadła mi do gustu. Nie jest zła, ale jakaś taka dziwna. Trochę smakuje jak gruszka, trochę jak woda z cukrem...Mąż uwielbia i dziwi się jak to możliwe, że ja się tak nie zachwycam :D Acha, no i najpierw mieliśmy problem, bo nie chciała dojrzeć nawet przy jabłkach. Ale od czego ma się rosyjską teściową! Zgodnie z jej radą włożyliśmy hurmę na noc do zamrażalnika i była idealna do jedzenia.
OdpowiedzUsuń